Już w 2015 roku, kiedy ponownie czytałem mój dziennik z podróży do Jukonu, wiedziałam, że mój pies Pretor stanie się ważnym elementem w The Spirit Journey…
Ale zacznę od początku.
W Kanadzie jako 18-latek, potrzebowałem towarzysza podróży i nie było lepszego kandydata na takie stanowisko niż dobrego psa. Myślałem wtedy o silnym husky, który poradziłby sobie z dziką przyrodą tak, jak ja. Ale to był niemiecki krótkowłosy wyżeł który mnie znalazł!
Był szlachetnie wyglądającym i uroczym szczeniakiem i w pewnym sensie wybrał mnie sam! Pamiętam, gdy stałem otoczony rodziną szczeniąt husky i nagle poczułem szarpnięcie za nogę. Spoglądając w dół, zobaczyłam małego biało-brązowego szczeniaka trzymającego moje sznurowadło w pysku. Podniosłem go, spojrzałem mu w oczy i… to było to!
Ta mała kuleczka futra wyrosła na wspaniałego psa! Jego energia była nieskończona, jego oddanie dla mnie niezachwiane i ach, jaki on był mądry! W zasadzie owinął mnie wokół swej łapy, odrazu od samego początku.
Jego imię „Pretor” przyszło do mnie we śnie i podobnie jak gwardia pretoriańska w starożytnym Rzymie, on również był moim obrońcą w wielu niebezpiecznych starciach… ale czekaj, dowiesz się tego w The Spirit Journey.
Pretor podróżował ze mną poza dzikie tereny Jukonu, a nawet studiował sztukę na Emily Carr University of Art + Design w Vancouver. Był bez wątpienia najbardziej utalentowanym uczniem w programie rzeźbiarskim tamtego roku!
Żył dobrze i długo i był świadkiem wielu moich zmian – od nastolatka o rozgwieżdżonych oczach do dojrzałego młodzieńca. Kiedy nasze życiowe ścieżki w końcu się rozeszły, byłem zdruzgotany. Ale teraz z perspektywy czasu widzę, że Pretor wiedział, kiedy pójść. Swoim odejściem dał mi wolność dokonywania nowych życiowych wyborów… i podróżowania do miejsc, do których nie mógł się ze mną już udać.