Chłopiec jest wyraźnie speszony. Stoi na samym końcu sali, z dala od reflektora, w świetle którego author podpisuje egzemplarze swojego now ego komiksu, “Kajtek i Koko w kosmosie”.
Tłum stopniowo rzednie i w końcu chłopiec zostaje sam. Jego cierpliwość została wynagrodzona, teraz ma autora wyłącznie dla siebie.
– Zastanawiałem się kiedy wreszcie się odważysz – zagaja Christa.
– Bo ja, proszę pana, przyniosłem do podpisu własną książkę – odpowiada chłopiec.
– Jak to własną? Pokaż.
Chłopiec kładzie na stoliku wielką, ręcznie oprawioną księgę. Christa otwiera ją ostrożnie, a wyraz jego twarz natychmiast się zmienia.
– Skąd je wytrzasnąłeś? Gdy się ukazywały nie było cię jeszcze na świecie!
Księga okazuje się być bezcenną kolekcją historyjek o Kajtku-Majtku, powycinanych z „Wieczoru Wybrzeża” i starannie powklejanych do albumu.
– Zbieram wszystkie pana komiksy, ale najbardziej lubię Kajtka i Koka. To moi najlepsi przyjaciele – wyjaśnia chłopiec.
Pod wąsem Christy rozkwita szeroki uśmiech. Chwilę później rysownik nachyla się, by grubym niebieskim flamastrem wpisać dedykację: „Pełen podziwu dla wytrwałego zbieracza”. Przerzuciwszy pobieżnie kartki, na odwrocie odkrywa kilka szkiców.
– To twoje?
– Moje. Też trochę rysuję – odpowiada chłopiec.
– Świetnie! Ćwicz, a za jakiś czas możesz być całkiem dobry.
– Dziękuję, tylko że… właśnie wyjeżdżam.
– Ale dokąd, chłopcze? – dopytuje Christa.
– Na Jukon. Kiedyś tam dotrę i nauczę się życia wśród dzikiej przyrody.
– Aha! Jesteś więc poszukiwaczem przygód!?
– Zgadza się. Mój ulubiony pisarz to Jack London… zaraz po panu.
– Kapitalnie! Ale wiesz co? Kajtek i Koko też pewnie chcieliby z tobą jechać – żartuje Christa.
– I pojadą! Nigdy bym ich nie zostawił. Zabieram z sobą całą moją kolekcję.
– Tylko musisz mi obiecać, że kiedy pewnego dnia tu wrócisz, podzielisz się ze mną swoimi przygodami. Może twoja opowieść stanie się dla innych inspiracją.
– Obiecuję, proszę pana – odpowiada chłopiec.
Fragment z mojego dziennika z 1974
Ta prorocza, jak się okazało, rozmowa była niestety ich ostatnią. Zaledwie trzy miesiące później, w środku nocy chłopiec opuścił Polskę. Jego kolekcja powędrowała razem z nim – najpierw do Vancouver i dalej przez Kolumbię Brytyjską oraz Kanadę. Tak rozpoczęła się wspaniała historia, pełna przygód, osób, miejsc i doświadczeń, które z chłopca uczyniły mężczyznę. Mężczyznę… jakim dziś jestem.
Piszę te słowa 19 lipca, w 85. urodziny Janusza Christy. Wszystkiego najlepszego, panie Januszu! Sto lat! Obyśmy zawsze mogli pławić się w blasku pańskiej twórczości!
Tłumaczenie z języka angielskiego: Krzysztof Janicz