Wywiezione skarby

Pod koniec 1974 roku cała kolekcja “Kajtka i Koka” jest już skompletowana. Mam wszystkie serie Christy, jakie ukazały się od roku 1958 (w tym kilka pierwszych “Kajków i Kokoszy”) – w sumie niemal 7.000 pasków. Większość w dwóch egzemplarzch, “na wszelki wypadek”.

Cały mój pokój zawalony jest stertami wycinków z gazet. Postanawiam, że najlepszym sposobem na zwolnie miejsca będzie oprawienie pasków w albumy.

Tata z entuzjazmem oferuje pomoc i przez następne dwa lata, paczka po paczce, wywozi olbrzymią kolekcję do Stoczni Gdańskiej. Ma kolegów w zakładowej poligrafii, ale wizja powierzenia moich skarbów obcym ludziom wcale mi się nie uśmiecha. Mam do wyboru: zaufać im albo pożagnać się z oprawą kolekcji. Oczekiwanie na pierwszy tom jest katorgą. Żeby o tym nie myśleć, pedantycznie wycinam kolejne paski, prasuję je żelazkiem na idealną gładź, a potem naklejam na papier A3.

Wreszcie któregoś dnia tata wraca do domu z pierwszym albumem “Kajtka-Majtka”. Jestem zachwycony eleganckim wyglądem twardych okładek i łatwością, z jaką odwraca się strony. Tata opowiada o ludziach ze stoczniowej poligrafii, którzy poświęcili “mojemu projektowi” własny czas i energię.

Ale to przede wszystkim tata rozumiał moją pasję i wspierał mnie w niej do samego końca. Jest moim bohaterem, a wszystkich dziewięć tomów to jego zasługa. Dzięki, tato!

Fragment mojego dziennika, rok 1975.

Przez następnych 45 lat tych dziewięć tomów zawsze miałem w zasięgu ręki. Wciąż uwielbiam obcować z twórczością Christy. To mój cichy rytuał – w ten sposób oddaję cześć jego kreatywności… która nadal pobudza moją wyobraźnię.

Jeden z albumów zawiera same oryginały Christy do historyjki o Zyg-Zaku z 1961 roku. Minimalistyczne, czarno-białe rysunki w tuszu przywodzą mi na myśl kaligrafię Zen. Na odwrocie wielu pasków widoczne są szkice Christy w ołówku, które świetnie obrazują cały proces twórczy. Samemu będąc plastykiem, absolutnie rozumiem i podzielam tę jego potrzebę bazgrania. O tak, wyobraźnia pracuje non-stop!

Fragment mojego dziennika, Yandoit, Australia, rok 2020.

Tłumaczenie z języka angielskiego: Krzysztof Janicz